Rowery i nie tylko
Mija kolejny rok naszej rowerowej aktywności w Kole SEiRP, jest to więc dobry okres do próby dokonania oceny, podsumowania wcześniej podjętych zamierzeń. Tegoroczna akcja wspólnych wyjazdów rowerowych, będąca kontynuacją ubiegłorocznego pomysłu na próbę zintegrowania naszego środowiska, poprzez czynny udział w ogólnodostępnych imprezach środowiskowych jak i organizowanych własnym sumptem, powoli zmierza ku rocznej mecie. Można by pokusić się o podanie jakiejś statystyki – ilości przejechanych kilometrów, osiągniętych najlepszych czasów itp. Ale nie to jest tu najważniejsze – wiemy, że sporo z nas już „jeździ” i choć nie zawsze grupowo, razem na wspólnej trasie, to rower i poczucie wolności jakiej on dostarcza nie jest obce sporej grupie naszych emerytów.
Wiadomo, emeryt – człowiek zapracowany- szeregu inicjatyw w tym roku nie udało się zrealizować - ale cóż byśmy robili w przyszłym sezonie? Przypuszczam, że niektórzy z nas obawiają się, że nie sprostają trudom zaplanowanej trasy lub nie będą w stanie dotrzymać tempa pozostałym koleżankom, czy kolegom ( koleżanki są w bardzo dobrej formie) i stąd niejako z założenia rezygnują z wyjazdu. Nigdy nie będę wiedział jak to jest, jeśli tego nie spróbuję, więc po raz kolejny namawiam na przyszłość przynajmniej do podjęcia próby i zaliczenia choć jednego wspólnego wyjazdu po okolicy. Bywa, że trudno nam zsynchronizować w czasie wspólne wypady, spotykamy się więc czasem na krzyżujących się ścieżkach lub dzielimy wrażeniami ze swojego wyjazdu tam, gdzie się spotkamy – na ulicy, w sklepie-i wtedy też jest fajnie. Łączy nas wspólne zamiłowanie do wehikułu zwanego rowerem. Są i inne korzyści płynące z parania się tym przyjemnym hobby. Przykładem może być choćby ostatni mój wyjazd – już samotny, z racji przeziębienia kolegi Stefana – gdzie w najmniej oczekiwanym miejscu spotkałem koleżankę Barbarę z towarzyszką, które udały się „w teren” w celu poszukiwania składników niezbędnych do realizacji ich kulinarnego hobby. Wywiązała się sympatyczna rozmowa, jej wynikiem były przynajmniej dwa szlachetne owoce. Pierwszy to ten, że dzięki rowerowym wyjazdom znałem lokalizację potrzebnego Paniom składnika i mogłem go dostarczyć, drugi zaś, że utwierdził mnie w przekonaniu o tym, iż są inne piękne zainteresowania, o których warto napisać. Pierwsza, już taką myśl podsunęła któraś z koleżanek biorąca udział we wiosennym spotkaniu z okazji „Dnia Kobiet”, ale w wyniku „innych pilniejszych” przedsięwzięć inicjatywa ta nie została podjęta. Teraz postaram się naprawić to niedopatrzenie. Proszę więc o kontakt zainteresowanych członków mających życzenie podzielenia się swoją pasją….
A tymczasem. Kilka fotek z ostatnich jesiennych wyjazdów…
Wk.